Czasami lubię się zastanowić "co by było gdyby". I dzisiaj, kiedy siedzę w jakimś baraku, ograniczona i bez większych możliwości, właśnie jest odpowiedni czas na takie rozmyślania. Opowiedzieć wam historię mojego życia? Bardzo proszę, oto i ona:
Ojciec od zawsze mnie przestrzegał od jakichkolwiek kontaktów z otaczającym mnie światem. Zabraniał mi wychodzić, ale i tak ignorowałam ten zakaz. Pod jego nieobecność wymykałam się z domu, ale na krótko i w sumie nie oddalałam się prawie w ogóle. Gdy pewnego raz zapytałam dlaczego dyszy nade mną jak kat nad duszą i pilnuje każdego mojego kroku, mina mu zrzedła i spławił mnie z wymijającą odpowiedzią. Akise Akazawa był kochanym ojcem i wspaniałym opiekunem, ale wszystko wyolbrzymiał. Dzień po moich osiemnastych urodzinach, gdy mój ojciec wraz z matką wyszli, zaprzestałam prób dalszej ucieczki z domu, chociażby na godzinę. Nie usiedziałam długo w miejscu, do wstania z krzesła zmusiło mnie monotonne pukanie do drzwi. Niechętnie otworzyłam, mimo, że zawsze byłam przestrzegana przed obcymi. Jakiś facet stał w drzwiach i popatrzył na mnie od stóp do głów.
- Kazumi Akazawa? - spytał się, chociaż błysk w jego tęczówkach mówił, że doskonale zna odpowiedź, ale chce to zatuszować.
- Nie, Duch Święty - odpowiedziałam kąśliwie, krzyżując ręce na piersi.
- Pójdziesz ze mną. Nie martw się, wszystko będzie dobrze - mówił z wielkim przekonaniem w głosie, a potem wziął mnie za ramię. Zupełnie nie zwrócił uwagi na moją odpowiedź, ale postanowiłam to zignorować. Oszołomiona tym zdecydowaniem, bezwiednie podążyłam za nim, chociaż prawdopodobnie wtedy wiedziałam, że to co robię jest czystą głupotą. Zostałam wsadzona do jakiegoś środku transportu, a potem przeniesiona na jakąś wyspę... Owszem, była dosyć duża, ale gdy tylko przekroczyłam granicę, założyli mi opaskę na szyję. Przez chwilę pikała, wydawała niezidentyfikowane dźwięki, ale po kilku sekundach ucichła. W białym budynku, w którym znalazłam się później, wytłumaczono mi wszystko - co tutaj robię, do czego jestem potrzebna i czemu służą te opaski. Pobrano mi krew, różne osoby wykonywały różne badania na moim ciele. Nic mnie nie bolało, nie miałam pojęcia czy z to z buzującej w moich żyłach adrenalinie, czy to faktycznie nie bolało.
- Kazumi, teraz panowie cię zaprowadzą do twojego nowego domu - powiedziała z serdecznym uśmiechem kobieta, która w głównej mierze była odpowiedzialna za nadzór nad wszystkimi badaniami przeprowadzonymi na mnie. Aż chciałoby się rzec "ja mam dom gdzie indziej", ale ton głosu kobiety, mimo iż serdeczny i łagodny, skrywał za tymi cechami wierność do żelaznych zasad i rozkazy, którym nikt nie może się sprzeciwić. Wiedziałam, że dalszy opór nie ma sensu, więc zwlokłam się z krzesła i niechętnie poszłam za jakimiś facetami, który zaprowadzili mnie do jakiegoś baraku. Otworzyli drewniane drzwi i moim oczom ukazał się szary, ponury i obskurny pokój, w którego zawartość wchodziło łóżko, szafka nocna, krzesło... Weszłam do pokoiku, a za mną zamknęły się drzwi. Kopnęłam w najbliższe krzesło, a to przetoczyło się przez następne dwa metry. Fuknęłam z frustracji, usiadłam na łóżku i postanowiłam sobie uciąć krótką drzemkę. Ale mimo wszystkich usilnych starań, nie udało mi się zasnąć.
- Świetnie - mruknęłam do siebie z przekąsem. Otworzyłam z hukiem drzwi i wyszłam z baraku. Postanowiłam trochę pozwiedzać okolicę, bo wcześniej nie mogłam nawet porządnie się jej przyjrzeć. Gdy zrobiłam kilka kroków, wpadłam ja jakąś istotę.
<ktoś?>
Ilość słów: 538
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz