piątek, 11 sierpnia 2017

Tsukiko~Historia

Wujek Yuki zawsze powtarzał, że moje imię jest wyjątkowe jednak sama nie wiedziałam dlaczego. Gdy tylko się go o to pytałam on po prostu zmieniał temat, albo mówił "Powiem ci kiedyś" Mieszkaliśmy w małej chatce, która ukryta była pomiędzy lasami z dala od miasta i ludzi. Chociaż chciałam je zwiedzić to nie mogłam. Wujek pilnował mnie, aż za bardzo. Znałam miasto, ludzi i cały mniej więcej zarys tego wszystkiego z opisu mojego wujka. Moja pokusa zobaczenia miasta zwiodła mnie w pewien wieczorny dzień. Miałam wtedy prawie szesnaście lat. Wujek wyszedł, a ja skorzystałam z tej okazji. Ciekawość to jedna z pokus, ale drugą sprawą było to, iż zaczęłam się powoli martwić o mojego wujka. Powiedział mi, że wróci za dwie godziny, a minęły już cztery. Wzięłam swoją pelerynkę, aby nie zmarznąć. No i poszłam. Dojście do miasta zajęło mi więcej niż trzydzieści minut. Miasto było dużo większe niż sobie je wyobrażałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Było tam bardzo dużo rzeczy o których wujek Yuki mi opowiadał. Zaczęłam się rozglądać do okoła, aby zdecydować się w którą stronę miałam iść, aby poszukać mojego wujka. Szłam, szłam, szłam... i tak bez końca. Nie wiedziałam czy już w ogóle znajdę wujka. Weszłam do jakiejś ciemnej uliczki. Grupka osób znajdująca się tam, otoczyła mnie. Widząc moje rogi, spojrzeli się na mnie morderczym wzrokiem. Chciałam uciec, ale nie potrafiłam. Jeden mężczyzna miała jakąś metalową broń przedstawiającą jakby pazury czy coś. Nie widziałam dokładnie, ale bardzo dobrze poczułam ból na plecach. Moja sukienka wraz z pelerynką została rozdarta, a zapach krwi oraz do okoła zaczęło się wszystko nią pokrywać. Przed następnym atakiem uratował mnie mój wujek. Pogonił ich wszystkich, a mnie wziął na ręcę mówiąc spokojnym głosem "Wszystko będzie dobrze" Gorączkowałam przez kilka dni, a ból był bardzo przeraźliwy, ale do zniesienia. Jak tylko przestałam gorączkować moja rana zagoiła się, spojrzałam na nią w lustrze. Nie wyglądała źle, ale wiedziałam że będę miała już ślad na zawsze. Przepraszałam za każdym razem wujka za to co zrobiłam, ale on się nie gniewał. Powiedział: "Dobrze, że nic ci się nie stało. Możemy być znów razem" na jego twarzy był uśmiech, a spojrzenie oraz jego wyraz twarzy wyglądało to wszystko razem tak, jakby odetchnął z ulgą.
~~Dwa lata później~~ Dziś ukończyłam swoje osiemnaste urodziny. Jak zawsze wujek był kochany. Dostałam od niego prezenty. W jednym pudełku była moja nowa sukienka, buty do niej, naszyjnik ze mną i wujkiem jak siedzieliśmy na drzewie oraz kolczyki.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/e5/83/75/e583751c411b6a21af34578bcf22db17.jpg
Kolczyki i wisiorek spodobały mi się najbardziej. Oczywiście reszta rzeczy również była piękna, ale kolczyki i wisiorek były najlepsze ze względu na to, że mogłam je mieć tak długo jak tylko chciałam. Moje szczęście nie trwało długo. Do naszej chatki ktoś zawitał. Po raz pierwszy od osiemnastu lat, a przynajmniej z tego co ja pamiętałam. Mój wujek Yuki spierał się z nimi, ale ostatecznie przegrał. Musiałam iść z nimi bo gdyby nie to, zrobili by mu krzywdę. Na pożegnanie z im uśmiechnęłam się i pocałowałam w czoło. Powiedziałam szeptem: "Spokojnie wujku, jeszcze się spotkamy. Dam sobie radę " Zostałam zaprowadzona do helikoptera, a potem przewieziona do jakiegoś budynku. Tam napotkałam jakąś kobietę. Spojrzałam się na nią i uśmiechnęłam w jej stronę. Usiadłam na krześle przed nią. Niby miłymi słowami się do mnie zwracała jednak były one stanowcze. Spytała się mnie gdzie chciałabym mieć ozdobę czy jak to nazwała. Ja odpowiedziałam, że nogę. Na mojej szyi mógł być tylko i wyłącznie wisiorek, który dostałam i nic więcej. Kobieta przyczepiła mi "ozdobę" a ja przyjrzałam się temu czemuś dokładniej. Wytłumaczyła mi dlaczego się tutaj znalazłam, co to za miejsce i co mogę tutaj robić. Pobrała ode mnie jeszcze próbkę krwi i coś tam jeszcze co było jej tam potrzebne. Nic mnie to nie zabolało, ale miałam dziwne przeczucie względem tego miejsca. Jak tylko jakaś inna osoba mnie zaprowadziła do miejsca w którym był mój nowy "dom".
Był nudno, takie szare i ponure. Jak tylko tamta osoba odeszła, ja poszłam się przejść. Na szczęście było tu miejsce w którym można było odetchnąć świeżym powietrzem. Wdrapałam się na drzewo i spojrzałam na niebo. Było ono bezchmurne, ale jakoś nie uszczęśliwiało mnie tak bardzo jak to które znałam. Musiałam być optymistyczna tak jak zawsze. Uderzyłam siebie rękoma w policzki, aby się otrząsnąć. Zeskoczyłam z drzewa przed tem nie patrząc czy ktoś nie idzie pode mną. Jak było już po fakcie, spadając a raczej skacząc wykonałam szybkie salto, które się mi nie udało. Co prawda ja upadłam na ziemię, ale tamta osoba była bezpieczna. Mogłam przyznać, że ten upadek był trochę bolesny.
- Czy nic ci się nie stało? - zapytałam wstając z ziemi. Otrzepałam się i spojrzałam na osobę stojącą przede mną. Może i uniknęłam wpadnięcia na nią, ale różnie bywa i coś mogłam przez przypadek jej zrobić.

<Ktoś?>

Ilość słów: 790

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz